Wydawnictwo Literatura

Właściwie to nie wiem czy ono jest nowe. Wydawnictwo Literatura na swoich stronach informuje, że istnieje od 1990 roku. Ja zauważyłem je w zeszłym roku kupując w jednej z internetowych księgarń „Jagiełło pod prysznicem” – poczet królów Polski w wersji dla dzieci. Okazało się to częścią serii A TO HISTORIA, która ma ambicje prezentowania historii Polski dla dzieci.

Mojej ośmioletniej córce bardzo do gustu przypadła „Wojna na pięknym brzegu„. Mnie bardzo spodobała się forma graficzna oraz jakość wydania. Są to pełne kolorowych ilustracji książki – nie książeczki – całkiem solidnie złożone. Dużo wysiłku wydawnictwo poświęca na skład.

Bardzo gorąco polecam.

Bardzo dobry film

20131030-191835.jpg

Tytuł: Proszę słonia
Autor: Ludwik Jerzy Kern
Ilustracje: Beata Zięba
Wydawnictwo: Wydawnictwo Librone
Wydanie: pierwsze
ISBN: 978-83-62233-22-9
Obwoluta: twarda
Ocena ogólna: 2 na 4 (2/4)
Powiązane linki:


Piękny film z niesamowitym językiem Polskim oraz klimatem. Tyle mogę napisać na temat książki, która jest bardziej dyskretna w swojej fajności. Być może wynika to z tego, że zanim przeczytałem książkę wiele razy widywałem film.

Szczególnie do serca przypadła mi scena ze złodziejami kości słoniowej. W filmie jest spójna i dynamiczna a w książce ciągnie się chaotycznie przez bezmiar kilku rozdziałów. W filmie opryszki obmalowane są z dowcipem a w książce to tylko dwóch bezdomnych o kontrastujących nazwiskach. W książce wyjazd za miasto to tylko pretekst aby zaskoczyć milicjanta „niemaniem” świateł. Na filmie to cała przygoda z wędkowaniem, zwiedzaniem i wieczornym zmęczeniem.

Takich porównań można robić wiele jednak wszystkie one prowadzą do mojej bardzo subiektywnej opinii, że ta książka to bardzo dobry film i mierne dzieło literatury dziecięcej.

Ot po prostu jeszcze jedna pozycja do przeczytania dzieciom wieczorem, gdy zabraknie innej ciekawszej lektury.

Samo wydanie; niestandardowy format z bardzo dobrym drukiem ułożonym na grubym papierze zatrzaśniętym tekturowymi okładkami. Jako prezent wygląda bardzo atrakcyjnie jednak mały druk utrudnia czytanie a waga utrudnia trzymanie… chyba, że ktoś ma stolik blisko łóżka dziecka.

———————-

Otagowane , , ,

Dziadek i wnuczek

20130718121256_dziadekTytuł: Świat według dziadka
Autor: Zofia Stanecka
Ilustracje: Bogna Poniewska
Wydawnictwo: W drodze
Wydanie:
ISBN: 978-83-7033-897-8
Obwoluta: twarda
Ocena ogólna: 3 na 4 (3/4)
Powiązane linki:


Nie lubię określać książek słowami „ciepła” lub „serdeczna”. Wydawnictwo „W drodze” też powoduje u mnie „żółte światło”. Twórczości pani Zofii Staneckiej nie znam w ogóle. „Świat według dziadka” stał się moim światem.

Dziadek…, jak to dziadek! Sztuczna szczęka, naftalina, szpital czasami i szuranie kapciami. Wnuk, jak to wnuk! Nie lubi brzydkich zapachów, dziwi go zgrzybiałość dziadka i chyba trochę się go boi.

Jednak tych dwóch ludzi odnajduje drogę do siebie. Zaprzyjaźniają się i przeżywają niesamowite przygody. Żal tylko, że to bardzo cienka książeczka na kilka zaledwie wieczorów. Ale to już chyba tak jest, że te książki, które mają coś do powiedzenia rzadko bywają opasłe.

Ilustracje mi osobiście nie przypadają do gustu… ale bynajmniej nie dlatego, że znam się na ilustracjach w książkach. Nie za wiele obrazków znajduję jako interesujące i ładne.

Samo wydanie bardzo dobre… co chyba staje się normą w literaturze dziecięcej – i bardzo dobrze!
———————-

Otagowane , ,

600 lat temu bakałarze zajmowali się laniem sztubaków

Wydawnictwo Nowa Era postanowiło zaszczycić uczniów tekstem rodem z polskich komedii.

„Brunet wieczorową porą” (za: http://joemonster.org/klub/209/forum/125487):

NAUCZYCIELKA – Do mnie proszę! Powiedziałam: cisza! W muzeum trzeba się cicho zachowywać! Słuchajcie,to jest butelka, z siedemnastego wieku, do której dziedzic nalewał wódkę. I rozpijał tą wódką pańszczyźnianych chłopów.

Podręcznik do trzeciej klasy na to:

szkoła600lat

Podręcznik „Teraz My” do trzeciej klasy szkoły podstawowej.

Otagowane ,

Ket

Tytuł: Życie i przygody małpki
Autor: Antoni Ferdynand Ossendowski
Ilustracje: Marcin Laszczak
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-657-9
Obwoluta: twarda
Ocena ogólna: 3 na 4 (3/4)
Powiązane linki:


[…]
Nagle patrzą: co to znaczy?
Ludzka głowa leży w piasku.

Głowa rzekła: – „Jak się macie?
Ja nie bardzo, ledwie żyję,
Gdyż piaszczysta, straszna burza
Zasypała mnie po szyję!”

Odkopali go czym prędzej,
Do murzyńskiej wiodą wioski,
A tam krzyczą: – „Niech nam żyje
Pan profesor Ossendowski!”

Bo to sławny był podróżniki,
Co wędrując poprzez knieje
Znalazł małpkę, mądrą Kasię,
Potem jej opisał dzieje.
[…]*

Sam Ossendowski w krótkich słowach we wstępie do książki wyjaśnia jak doszło do jego znajomości z Kaśką:

„Jestem pisarzem. Dużo podróżuję. Będąc w Afryce, otrzymałem od pewnego przyjaciela rzadki upominek. była to piękna małpeczka, szympansiczka, imieniem Kasia.”

Oryginalny pomysł charakterystyczny dla literatury początku wieku. Mała małpka posługując się swoim alfabetem zapisując przebieg zdarzeń w swoim pamiętniczku z kory brzozowej. W wyniku dramatycznych wydarzeń, małpa trafia do rodziny ludzkiej. Otoczone miłością i ciepłem adaptuje się do środowiska.

Właściciel zaciekawiony szpargałami , dopatruje się w zawijasach stawianych przez szympansa czegoś co nasuwa mu na myśl pismo. Pokazuje te zapiski swojemu znajomemu, który odkrywa reguły pisma i tym samym pozwala odczytać pamiętnik małpki.

Kompozycja książki oparta jest na przesunięciu czasowym. Na początku pamiętnik opisuje czas przeszły aby następnie przejść do teraźniejszości. W swoistym „czasie rzeczywistym” przeżywamy przygody małpki, która w wyniku dramatycznych okoliczności tuła się po świecie.

Jest to trzecia pozycja wydawnictwa „Zysk i S-ka” zaliczane przeze mnie do cudów wydawniczych. Duży druk, duże światło, piękne ilustracje, dobry skład, praktycznie brak błędów edytorskim a wszystko w cenie poniżej 20 złotych.

———————-

K. Makuszyński, M. Walentynowicz, Fiki Miki dalsze dzieje, kto to czyta ten się śmieje, G&P Poznań, str. 6 – 7

Otagowane , , , ,

Słoń który tęsknił

A. F. Ossendowski, Słoń Birara

A. F. Ossendowski, Słoń Birara

Tytuł: Słoń Birara
Autor: Antoni Ferdynand Ossendowski
Ilustracje: Marcin Laszczak
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Wydanie: (?)
ISBN: 978-83-7785-076-3
Obwoluta: twarda
Ocena ogólna: 4 na 4 (4/4)

Czasami na rynku księgarskim zdarzają się cuda. Takim cudem jest ta książka. Jest cudem dlatego, że za naprawdę niewielką cenę (mniej niż 20 PLN) nabywa się kompletność; dobrą treść i piękną formę.

Zabierając się do napisania tego artykuliku, uświadomiłem sobie, że tak naprawdę „Słoń Birara” nie jest prostą opowiastką o przyjaźni słonia i człowieka.

Jest stary słoń i mały kornak. Mały kornak musi pracować aby wyżywić swoje siostry i kulawego ojca. Wraz ze słoniem imają się wszelkich zajęć, do jakich chcą ich przyjąć w dżungli. Ściągają drewno, wożą towary, naganiają wolne słonie w czasie polowań.

W trakcie jednego z takich polowań, Birara uświadamia sobie, że to nie do końca jest tak, że słoń i jego pan to jedno. Są istoty bez swojego pana, które wcale nie są nieszczęśliwe.

W trakcie jednej z takich nagonek, młody hindus zyskuje względy i wdzięczność maharadży. Zaprzyjaźnia się z jego synem i wyjeżdża do Londynu uczyć się.

Zupełnie nieświadomy tego Birara pozostaje przy pałacu. Tęskni do swojego pana, ale jednocześnie narasta w nim uczucie, którego doznał pierwszy raz widząc wolne słonie. Nie rozumiejąc dlaczego jego pan się nie pojawia, dlaczego nie jest tak jak dawniej, słoń osuwa się w świat nieznanych mu uczuć. Mieszaniny tęsknoty, poczucia zdrady, wściekłości, samotności i miłości.

O zakończeniu tej małej powieści też nie można powiedzieć, że jest dobre albo złe. Jest i smutne i szczęśliwe. A na pewno jego kompozycja jest przemyślana i poukładana. Tak samo jak kompozycja całego utworu… Wszystko jest na swoim miejscu i wszystko jest poukładane.

Poukładane są także „warstwy tematyczne” w taki sposób, że czytając tę książeczkę dzieciom, dorosły czyta swoją powieść a dzieci słyszą opowiadanie dla dzieci… przynajmniej takie maiłem wrażenie.

Książka nie jest prosta… a raczej płaska jak na książeczkę dla dzieci. Za każdym razem miałem wrażenie, że przegapiłem przysłowiowego „słonia w pokoju”. Na przykład relacja Birary do młodego Amry. Amra, kornak Birary – mam wrażenie – rezygnuje z przywiązania do słonia na rzecz nauki za morzem. Zresztą owocuje to „szaleństwem” i ucieczką samego Birary gnębionego przez tęsknotę, poczucie zdrady i zew wolności jednocześnie.

Z drugiej strony Birara został pod najlepszą dostępną opieką. Opieką samego maharadży Nassura. W jego dworze gdzie nie brakowało mu „ptasiego mleczka”. Sam Amra wyjechał w poszukiwaniu lepszej przyszłości dla siebie, rodziny i siłą rzeczy słonia. Po powrocie – wielce zmartwiony zniknięciem słonia – poszukuje go z całych sił.

Ta książka zdaje mi się rodzajem iluzji… w zależności kto ją czyta widzi albo parę kochanków albo delfiny (http://www.zludzenia.pl/galeria-podwojne,3,15,delfiny.html). Choć figur – w przypadku książki – wydaje się być więcej niż dwie.

Jeśli chodzi o wydanie, to nie mogę się nachwalić. Twarda obwoluta, dobre „szycie”, duże litery, kolorowe ilustracje a to wszystko w naprawdę atrakcyjnej cenie. Jest to już trzeci dowód – obok „Małych zwycięzców” i „Życia i przygód małpki” – potwierdzający możliwość taniego i jednocześnie dobrego jakościowo drukowania książek.

Otagowane , , , , ,

Bajki o przesądach

Szczęście śpi na lewym boku

Renata Piątkowska, Szczęście śpi na lewym boku

Tytuł: Szczęście śpi na lewym boku
Autor: Renata Piątkowska
Ilustracje: Edward Lutczyn
Wydawnictwo: Bis
Wydanie: I
ISBN: 978-83-7551-014-0
Obwoluta: twarda
Ocena ogólna: 3 na 4 (3/4)

Książeczka stanowi zbiór bajek o wybranych przesądach, którymi żyją dzieci. Każda bajeczka to opis wymyślonej genezy danego przesądu na końcu zakończona praktycznym wyjaśnieniem, że tak na prawdę to wcale tak nie jest jak przesąd mówi.

Książka dobrze napisana i ładnie złożono. W sam raz dla młodszych dzieci do czytania na dobranoc. Krótki tekst pozwala efektywnie wykorzystać czas tuż przed snem. Dla starszych dzieci – ze względu na druk – może to być świetna pole ćwiczeń w czytaniu. Czcionka jest dosyć duża i wygodna w czytaniu.

Wszystko przeplatane ilustracjami Edwarda Lutczyna, kolorowymi i bardzo dla niego charakterystycznymi.

Miła lektura na wakacje.

Otagowane , , , , ,

Tabaka, stolemy, diabły i zapadające się zamki

Tytuł: Legendy kaszubskie
Autor: Janusz Mamelski
Tytuł oryginału: Kaszëbsczé legeńdë
Przekład: Janusz Mamelski
Ilustracje: Tomasz Górecki
Wydawnictwo: Region
Wydanie: IV
ISBN: 978-83-7591-162-6
Obwoluta: miękka
Ocena ogólna: 3 na 4 (3/4)

Legendy i opowieści regionalne stanowią mikrokosmos lokalnej tradycji. Czytelnik okazję poznania nowych „stworów” i słów należących do wspólnej, polskiej tradycji.

Nie jestem Kaszubem ani nie jestem rodzinnie związany z Kaszubami. Kraina ta zachwyciła mnie swym pięknem wiele lat temu. Rok temu zwiedzaliśmy muzeum we Wdzydzach Kiszewskich, oprowadzani przez rodowitego Kaszuba z Ostrzyc. Na koniec wycieczki otrzymaliśmy od niego tę książeczkę w prezencie. Oczywiście po wcześniejszej, dokładnej inspekcji autochtona. Dlatego mam prawo sądzić, że są to wierne podania ludowe a nie ich przeróbki, o które teraz tak łatwo.

Wiele z tych legend opartych jest na faktach historyczny, wyjaśnionych przez autora na końcowych kartach książki. Zgodnie z rewersem, legendy pochodzą o obszaru rozciągającego się od Helu do ziemi słupskiej, dalej na południe w okolice Człuchowa i poprzez Chojnice wraca do Gdańska i Helu.

Nie umiem ocenić etnograficznej wartości tych legend. Jednak dla dzieci stanowiło to emocjonującą lekturę. Na początku zadawały pytania co to jest „stolem”, a co to jest „gbur”. Potem – mam nadzieję –  że trochę polubiły ten świat.

Zdecydowanie jest to lektura dla tych wszystkich, którzy widzą dużą wartość w regionalnej kulturze. Szczególnie gdy legendy z jednego regionu zestawia się z podaniami z innego regionu. Ujawnia się wtedy całe bogactwo kultury i tradycji i widać wspólny pień, z którego wszyscy wyrastamy.

Samo wydanie jest rzetelne i niestandardowe. Na każdej stronie znajdują się dwie kolumny. Lewa zawiera tekst w języku polskim a prawa tekst po kaszubsku. Jeśli ktoś zainteresowany jest nauką języka kaszubskiego stanowi to bardzo dobrą okazję do pogłębiania i ćwiczenia wiedzy. Zupełnie inną okazję niż „oklepane” kaszubskie nuty.

Wszystkie ilustracje są czarno-białe i mam wrażenie, że wykonane zostały ołówkiem. Mógłbym się czepiać, że mogłyby być bardziej kaszubskie (postaci bardziej krępe i bardziej brodate). Chociaż tak jak jest, też jest dobrze. Ja doceniam to, że ilustracje wykonane są ręcznie a ich reprodukcja oddaje tę ręczną robotę.

Jest to cienka książeczka, w której każda legenda ma swój morał i naukę moralną. Chociażby dlatego warto jest przeczytać ją dzieciom.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Bosman, Tomek i Indianie

Tytuł: Tomek na wojennej ścieżce
Autor: Alfred Szklarski
Ilustracje: Józef Marek, Wiesław Zięba
Wydawnictwo: Muza S.A.
Wydanie: Warszawa 1991, 2010
ISBN: 978-83-7495-489-1
Obwoluta: twarda
Ocena ogólna: 3 na 4 (3/4)

Autor jest postacią stojąca wspak moim wyobrażeniom o polskich autorach piszących o Indianach. Urodził się w „Stanach” i przyjechał do Polski w wieku 14 lat (zapewne wraz z rodzicami). Jak podaje Wikipedia, w czasie II wojny światowej pisał do gadzinówek ale walczył też po stronie podziemia. Po wojnie sądzony za gadzinówki trafia do stalinowskich więzień. Na fermencie tych doświadczeń powstaje postać Tomka Wilmowskiego i jego przygody. Przygody poparte materiałem badawczym z zakresu historii Stanów Zjednoczonych i polskiej nauki. To tutaj autor przywołuje Pawła Strzeleckiego, dr Emila Dunikowskiego, Jana z Kolna i innych opisując kulturę i tradycję Indian.

Jest także obok Wiesława Wernica, Longina Jana Okonia, Stanisława Supłatowicza (Sat-Okh) czy Adama Bahdaja i jego „Czarnego sombrera” filarem moich chłopięcych marzeń i źródłem chłopięcego szczęścia. Dzięki Alfredowi i Krystynie Szklarskim byłem stuprocentowym Sjuksem, mieszkałem z Sjuksami w tipi – a nie w wigwamie – i biłem się z pod Little Big Horn. To właśnie Alfred Szklarski przeprowadzał mnie przez próby męstwa i spowodował, że niszczyłem książki kolekcjonując ilustracje z Indianami. To dzięki niemu zacząłem chodzić do księgarni i kupować książki (panie z biblioteki były bardziej wrażliwe na zniszczenia czynione w książkach niż moja mama).

Jednak to nie ja tym razem czytałem tę książkę… znaczy się ja czytałem ale czytelnikiem były tak naprawdę moje dzieci. Moja pięcioletnia córka radziła sobie z tym bardzo szybko. Szybko zasypiając. Natomiast mój ośmioletni syn słuchał… słuchał bardzo uważnie. Zadawał mi pytania o to dlaczego trzeba walczyć albo dlaczego umiera się od strzały.

Miałem duże obawy czy nie jest to zbyt poważna literatura dla moich dzieci. Pomyliłem się połowicznie. Myślę więc, że od czasu do czasu będę wplatał tego typu literaturę pomiędzy bajki :-).

Wydaje mi się, że największy problem z tą książką miałem ja…. problem był nie tyle z książką co z niepewnością czy mały chłopiec jest w stanie zrozumieć to o czym czytam. I pomimo jego pytań – ewidentnie wykazujących jego współudział w czytaniu – pewna doza niepewności pozostaje. Po paru dniach od zakończenia wydaje mi się warte zaryzykowania przeczytanie ośmiolatkowi trochę poważniejszej literatury.

Jeśli chodzi o wydanie to jest to porządna i standardowa robota. Twarda lakierowana okładka wytrzyma jeszcze długo, papier może nie szlachetny ale gruby, także powinien dotrwać do czasów kiedy moje dzieci będą w stanie – jeśli zechcą – przeczytać tę książkę samodzielnie. Bardzo dobra praca edytorska podnosząca moją wiarę w edukacyjną funkcję książek dla dzieci i młodzieży.

Czarno-białe ilustracje były bardzo w moim guście chociaż moje dzieci nie wykazały bliższego nimi zainteresowania. Ale może to też wynikać z faktu, że w nocy przy dyskretnym świetle, ilustracje są słabo widoczne.

Polecam dla odważnych rodziców. Z założeniem jednak, że jest to swojego rodzaju sprawdzenie czy dziecko jest zainteresowane tego typu literaturą.

Otagowane , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,

Wprowadzenie do snu…

Baśnie i legendy polskie

Tytuł: Baśnie i legendy Polskie
Autor: praca zbiorowa, wg. wyboru Elżbiety Brzozy
Ilustracje: Mirosław Tokarczyk
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Wydanie:
ISBN: 978-83-10-11484-6

Praca zbiorowa wielu szanowanych autorów bajek. Jest tam kilka utworów Mariana Orłonia, Or-Ota, Marii Krüger, Wandy Chotomskiej czy Kazimierza Władysława Wójcickiego oraz wielu innych. Tych baśni i bajek jest łącznie 51.  Są to klasyczne utwory gatunku. Ten zbiór otwiera bajka o opowieści Korczaka a potem poprzez Popiela i Piasta, Poznań i Pomoże, pierniki toruńskie, Wigry, Wisłę, Warsa i Sawę i Twardowskiego do Wawelu, Bazyliszka, Waligóry i Wyrwidęba oraz wiele, wiele innych bohaterów i miejsc literackiego dzieciństwa.

Dla mnie była to skrócona wycieczka po tajemnicach, czarach i legendach dawno zapomnianych i przysypanych popiołem dorosłości i codzienności. Tutaj dobro zawsze jest nagradzane a zło napiętnowane. Sprawiedliwość króluje a szlachetność i odwaga zwyciężają nawet największe opresje.

Czasami jest to przepełniona sentymentalizmem opowieść o naturze:

Artur Oppman (Or-Ot), „Legenda o babiem lecie
[…]
4.
I leci srebrna przędza
W jesienne, ciche dnie,
W słonecznym, złotym blasku
Na krańce ziemi mknie.
Lecz ludzie nic nie wiedzą,
Że to anielski trud;
Nie pragnie serc złączenia
Znękany, smutny lud.
Źrenicą obojętną
Za nićmi patrzą w dal,
A w piersiach mają gorycz
I ból, i chłód, i żal…
Bez wiary i miłości
Pod zachód idą zórz,
Nie pragną serc złączenia,
Nie pragną ślubu dusz.
5.
Po łąkach i po łanach
Wiatr niesie srebrną nić:
Jeno ja chwycić ręką,
Na złotą kądziel wić!
I błądzą, biedne nitki
I płyną tu, to tam,
Aż wiatr je uniósł w górę
Do niebios złotych bram.
Ujrzeli aniołowie
Daremne trudy swe,
Schmurzyły się błękity
W jesiennej, szarej mgle.
I ciężki deszcz zadzwonił,
Wiatr wtór mu dał tuż:
To płaczą aniołowie
Nad dolą ludzkich dusz
op. cit., strona 48 – 49

A czasem jest to uszczypliwość skierowana do sąsiadów.

Zdzisław Nowak, „Jak łomżyńskie wiedźmy wyniosły się z miasta
[…] Kaduk Paskuda najpierw przywitał się z władczynią czarownic, ale zaraz potem kiwnął pazurem na dwa diablęta stojące skromnie z boku.
– Nowi? Skąd jesteście diabełki? Jak się nazywacie? I kto was tutaj przysłał?
– Dopiero co przybyliśmy na Łysa Górę. Ja jestem Belzebubek, a to jest Lucyperek. Zwabiła nas tu wasza sława. – Przemko pokłonił się nisko. – Chcieliśmy ujrzeć na własne oczy wielkiego księcia piekieł, szlachetnego Paskudę, oraz królową czarownic, uroczą Jagatę Brzuchatą.
– Hm, wyglądacie mi na miłych, dobrze wychowanych diabełków. Rogi macie, gęby też niczego, jeno… jeno ogonów u was nie widzę. Czemu?
– A bo my jesteśmy gołodupce z Warszawy, z bogatego grodu nad Wisłą – Przemko nie stracił zimnej krwi. – Tam co drugi kaduk lata bez ogona. […]
op. cit., strona 105 – 106

Zdarzają się utwory, które wydawały mi się niedokończone; sklecone naprędce i byle jak. Ale są też całe opowieści głęboko zapadające w pamięć.

Jeśli chodzi o jakość wydania to cała seria „Z Biblioteki Wydawnictwa Nasza Księgarnia” jest wydana przyzwoicie. Twarda obwoluta, gruby mięsisty papier i bardzo przyzwoity druk.

Estetyka ilustracji do mnie nie przemawia ale też nie jest adresowana do mnie. A i w wieczornym czytaniu nie przeszkadza. Moja córka często wyciąga tę właśnie książkę i każe sobie czytać wybrane fragmenty, zachłannie oglądając ilustracje. Co więcej… książka okazała się zawierać lektury do II klasy szkoły podstawowej.

Ja oceniam tę książkę jako pozycję „na półkę”. Teraz skończyliśmy „drugie czytanie” tego tomu i mam nadzieję, że jeszcze kilka się zdarzy choć czas ucieka. Co więcej, chciałbym aby udało mi się zachować ten tomik dla moich wnuków. Miło będzie poczytać im zbiór mądrych i pouczających opowieści o ludzkiej naturze, ludzkich słabościach i o tym, że warto być naprawdę przyzwoitym.

Myślę, że książka jest przeznaczona dla dzieci cztery lata plus i mam nadzieję, że starsze dzieci też dadzą się przekonać do tej lektury.

Otagowane , , , , , , , , , ,